ďťż

— Teraz śmiało weź brytwę i bierz się do golenia...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nadbiegał zaaferowany właściciel. — Wielebny księże, chłopiec nie umie jeszcze golić. On tylko namydla klienta. — Przecież kiedyś musi zacząć to robić, prawda? Wobec tego niech zacznie ode mnie. No, Karol-ku, do dzieła! Chłopiec golił księdza Bosko drżąc przy tym jak listek. Gdy brzytwą zaczął skrobać podbródek, cały się spocił. Wprawdzie przydarzyło mu się jakieś małe skaleczenie klienta, ale ostatecznie dobrnął szczęśliwie do końca. — Doskonale, Karolku! — uśmiechnął się ksiądz Bosko. — Sądzę, że od dziś będziemy przyjaciółmi i chciałbym byś przyszedł mnie czasem odwiedzić. Gastini zaczął rzeczywiście uczęszczać do oratorium i bardzo zaprzyjaźnił się z księdzem Bosko. Latem tego samego roku ks. Bosko spotkał go płaczącego w pobliżu zakładu fryzjerskiego. — Co się stało? — Umarła moja mamusia, a szef wypowiedział mi pracę. Mój starszy brat jest w wojsku, a ja nie mam gdzie się podziać. — Chodź ze mną! 232 Gdy wchodzili do Yaldocco, Karol Gastini posłyszał zdanie, które usłyszy później bardzo wielu chłopców. Nie zapomni go nigdy: Ť Widzisz, jestem biednym księdzem, ale choćbym miał kiedyś tylko jeden kawałek chleba, podzielę się nim z tobą! ť Matka Małgorzata przygotowała jeszcze jedno łóżko. Karol pozostał w oratorium ponad pięćdziesiąt lat. Wesoły, żywy, stał się świetnym organizatorem rozmaitych uroczystości. Jego pełne zdrowego humoru scenki wywoływały wiele wesołości. Ale gdy opowiadał o księdzu Bosko, płakał jak dziecko, mówiąc: Ť On mnie naprawdę kochał! ť Często śpiewał refren, który wszyscy znali na pamięć: Ť lo devo vivere — per settant'anni a me lo disse — papa Giovanni! ť Ť Muszę przeżyć siedemdziesiąt lat powiedział mi to tatuś Jan! ť Była to jedna z wielu Ť przepowiedni ť, które na wpół serio, na wpół żartem ks. Bosko obwieszczał swym chłopcom. Karol Gastini umarł 28 stycznia 1902 r. Miał wówczas siedemdziesiąt lat i jeden dzień. Dla przygarniętych sierot trzeba było dwa sąsiadujące ze sobą pokoje przekształcić w sypialnię. Osiem łóżek, krzyż, obrazek Matki Bożej i napis: Ť Bóg cię widzi! ť Wcześnie rano ks. Bosko odprawiał mszę św., w której wszyscy uczestniczyli, odmawiając następnie modlitwy poranne i różaniec. Potem brali bułkę do kieszeni i szli do miasta, do pracy. Wracali na obiad, a później na kolację. Pierwsze danie było zawsze obfite. Drugie natomiast uzależnione 233 było od rodzaju jarzyn w ogrodzie matki Małgorza-ty i od pieniędzy w sakiewce gospodarza domu. W tych pierwszych miesiącach pieniądze zacze-ły się stawać dramatycznym problemem dla księdza Bosko. Zresztą pozostały problemem do końca jego życia. Pierwszą dobrodziejką była nie hrabina, ale matka. Ta biedna wieśniaczka kazała przysłać z Becchi swoją wyprawę ślubną, pierścionek, kolczyki, korale, które dotąd zazdrośnie przechowywała. Od śmierci swego męża nigdy już ich nie nosiła. Sprzedała wszystko, by móc wyżywić przygarnięte sieroty. Mitra arcybiskupa Ten zalążek pierwszego domu salezjańskiego został nazwany przez księdza Bosko Ť domem należącym do oratorium św. Franciszka Salezego ť. W maju tego samego roku ks. Bosko założył dla chłopców z oratorium ŤTowarzystwo św. Alojzego ť. Należący do Towarzystwa przyjmowali na siebie trzy zobowiązania, mianowicie: przyrzekali świecić dobrym przykładem, unikać złych rozmów, uczęszczać do sakramentów świętych. Towarzystwo w krótkim czasie skupiło grupę młodzieży, dążącej do ciągłego postępu w dobrym i wspierającej się wzajemnie na tej drodze. Miesiąc później, 21 czerwca, po raz pierwszy uroczyście obchodzono dzień patronalny św. Alojzego, którego osobę ks. Bosko zawsze stawiał młodym za wzór czystości. Przybył też wtedy arcybiskup i 234 udzielił bierzmowania tym spośród chłopców, którzy jeszcze nie przystąpili do tego sakramentu. Ť To przy tej okazji — wspomina ks. Bosko — arcybiskup, w momencie gdy włożono mu na głowę mitrę, zapominając, że nie znajduje się w katedrze, szybko uniósł się i zawadził nią o sufit kapliczki. Uśmiechnęliśmy się wszyscy, on również ť. Monsi-gnor Fransoni powiedział po cichu: Ť Trzeba okazać szacunek chłopcom księdza Bosko i kazanie wygłosić bez nakrycia głowy ť. We wrześniu ksiądz Bosko kupił pierwszą figurkę Matki Bożej. Kosztowała 27 lirów. Znajduje się dotąd w kapliczce Pinardiego. Wchodząc do kaplicy, można ją zobaczyć po prawej stronie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.