— Nie chcę być przez całe życie kelnerk±...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wszedł Barry, zacieraj±c dłonie. — Sean ¶pi jak zabity — powiedział. — Co pani mu zrobiła, hę? 105 Jenny zerknęła na niego spłoszona, ale to nie była żadna aluzja. Barry wzi±ł herbatnika, którego niedawno odłożyła, i schrupał go na poczekaniu. — Żarłok — mknęła na niego żona. — Przecież objadłe¶ się po dziurki w nosie. — Tak, miło było. Wybierzemy się tam jeszcze. Pu¶cił oko do Jenny. U¶miechnęła się. Ten człowiek dał się lubić. Kiedy usiedli w living roomie z herbat±, Sue zapytała: — Co zamierzasz robić po rzuceniu pracy w tym barze? — Jeszcze nie zdecydowałam. Znajomy mówi, że powinnam i¶ć na studia. Ale ja nie bardzo wiem, co chciałabym studiować. — Och, powinna¶ — powiedziała Sue. — Mówię ci. Robię teraz dyplom na uniwersytecie otwartym. To co¶ fantastycznego! Nigdy nie my¶lałam, że kto¶ taki jak ja... To roztacza przed tob± mnóstwo nowych perspektyw. — Tak. Rozumiem. Tylko że ja... — Lubisz dzieci? — wpadł jej w słowo Barry. — Prawdę mówi±c, to nie miałam z nimi dot±d wiele do czynienia. Ale dzisiaj bardzo dobrze rozmawiało mi się z Seanem. To uroczy chłopiec. — Jest królem ¶wiata — powiedział z dum± Barry. — Powinna¶ pój¶ć na studia pedagogiczne i zostać nauczycielk± — podsunęła Sue. — Sama zamierzam ni± zostać po uzyskaniu dyplomu. Teraz jestem szkoln± sekretark±, ale bardzo chciałabym uczyć. Jenny uważała zawsze nauczycieli za wyobcowanych, ponurych, zgorzkniałych nieudaczników. Wyob- 106 raziła sobie teraz tę ładn±, mił±, wrażliw± kobietę w roli nauczycielki i na chwilę dostrzegła przed sob± cał± gamę perspektyw. ¦wiat wydał jej się otwarty i przyjazny. Po herbacie Barry zaproponował, że odwiezie j± do domu. Podziękowała, argumentuj±c, że to tylko dziesięć minut spacerkiem, ale on nalegał. Upierał się, że dziewczęta nie powinny chodzić same po nocy. — Wszystko w porz±dku? — zapytał, kiedy wsiedli do samochodu. — Nie rozumiem. — Przepraszam, że wtr±cam się w nie swoje sprawy, ale zrobiła¶ na mnie wrażenie bardzo nieszczę¶liwej, kiedy wrócili¶my. — Naprawdę? — Nie wiedziała, co powiedzieć. — Nie... wydawało się panu... — Wygl±dała¶ jak kto¶, kto przeżył jak±¶ tragedię. Tak, to wła¶ciwe okre¶lenie. Posiedzisz jeszcze kiedy¶ z Seanem? — Chętnie. Je¶li państwu odpowiadam. Kiedy tylko będę wolna. — I posłuchaj, je¶li masz jakie¶ kłopoty, potrzebna ci pomoc, to nie krępuj się, wiesz, o co mi chodzi? Osobi¶cie nie jestem za tym, żeby takie rzeczy tłamsić w sobie. Sue też nie. To wspaniała dziewczyna. Ze wszystkimi potrafi rozmawiać. Ile razy stanie w kolejce do autobusu, zawsze jaka¶ kobieta zaczyna się jej zwierzać ze swoich zmartwień. Wszystkie dzieci ze szkoły zamiast do nauczycieli do niej przychodz± ze swoimi problemami. Możesz w każdej chwili wpa¶ć i z ni± porozmawiać. 107 — Dzięki — mruknęła Jenny, kiedy zatrzymywali się pod domem Gili Petrie. — I dziękuję za podrzucenie. Odjeżdżaj±c, pomachał jej jeszcze ręk± przez otwarte okno, i dopiero teraz przypomniała sobie, że nie powiedziała mu o tym dziwnym telefonie od mężczyzny, który się nie przedstawił. W sumie dziwny był cały ten wieczór. Rozdział jedenasty Dla Chrisa stawało się jasne, co jest dobre, a co złe. Utrata kontaktu z Jenny i bójka z Piersem, to, co Dave powiedział mu o Barrym — wszystko prowadziło do wniosku, że oszustwo i zdrada s± najgorszym złem, a prawdomówno¶ć i wierno¶ć najwyższym dobrem. Je¶li składa się obietnicę, to trzeba jej dotrzymać. Kto łamie obietnicę, nie zasługuje na to, by żyć. U¶wiadomiwszy to sobie, poczuł się silny; silny, ale opuszczony, bo obiecał sobie w duchu, że pozostanie wierny Jenny, a ona przepadła jak kamień w wodę. Jednakże z tym poczuciem siły przyszła pewno¶ć, że w końcu j± odnajdzie. Dobre intencje zawsze zwyciężaj±. Musz±. Matka, tak za¶lepiona swoj± miło¶ci± do ????'? Fair-faxa, że nie zauważyła nawet rozciętej wargi, z któr± Chris wrócił do domu po bójce z Piersem, dostrzegła jednak tę zmianę w jego postawie, ten niezłomny absolutyzm. I pewnego wieczoru skomentowała swoje spostrzeżenie przy kolacji. 109 — Co w ciebie wst±piło? — spytała. — Zawsze byłe¶ taki tolerancyjny. — To nastrój obecnych czasów — powiedział Mikę. Zdj±ł okulary i spojrzał na nich wodnistymi oczami krótkowidza. — To nie ma nic wspólnego z czasami ani z niczym innym — odburkn±ł Chris. — Ale co miałe¶ na my¶li? — To Zeitgeist. Duch epoki. Fundamentalizm. — No nie, aż tak Ľle to z nim nie jest... — zaprotestowała matka Chrisa. — Je¶li co¶ jest fundamentaln± prawd±, to pozostaje prawd± bez względu na epokę — powiedział Chris. — To bzdurne twierdzić, że ludzie czuj± się tak a nie inaczej tylko dlatego, że wszyscy inni tak się czuj±. Równie dobrze można powiedzieć, że należałoby ogłosić referendum w sprawie siły grawitacji. Je¶li co¶ jest prawd±, to ni±jest. — Cóż, to samo w sobie jest postaw± fundamentalis-tyczn± — zauważył Mikę. — Liberał powiedziałby, że s± różne prawdy. Powiedziałby, że prawd± jest to, co się sprawdza, i je¶li wierzysz, że co¶ jest takie a nie inne i dobrze ci z tym, to dla ciebie jest to prawda. Wiara, że z tym czym¶ jest jednak inaczej, będzie prawd± dla kogo¶ innego. — No to ten liberał byłby w błędzie — zaperzył się Chris. — To równoznaczne z twierdzeniem, że nic nie jest prawd±. Że wszystko jest kłamstwem. — Taki już jest ten ¶wiat, Chris. — Wcale nie jest! — zaperzył się Chris — A wiara nie ma nic wspólnego z dobrym samopoczuciem. W niektóre rzeczy trzeba wierzyć, nawet je¶li psuj± ci nastrój. 110 — Cóż, cokolwiek cię tak nakręciło — powiedział z u¶miechem Mikę — mieć zepsuty nastrój, a przy tym ¶wiadomo¶ć, że post±piło się słusznie, to jeszcze jedna forma dobrego samopoczucia. — Z tob± tak zawsze! — Chris stracił nad sob± panowanie, r±bn±ł pię¶ci± w stół i zerwał się tak gwałtownie, że przewrócił krzesło. — Chris... —powiedziała matka, wyci±gaj±c do niego rękę. Mikę spojrzał przepraszaj±co, ale Chris za¶lepiony gniewem, mówił dalej: — Z wami tak zawsze... ze wszystkimi takimi jak ty... całe to ględzenie o dobrym samopoczuciu, jakby to było najważniejsze na ¶wiecie; jakby takie warto¶ci jak prawda, sprawiedliwo¶ć i honor już się dla was nie liczyły, jakby były tylko słowami, które poprawiaj± wam samopoczucie..
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.