ďťż

,— Hacker dotarł do trzeciego poziomu...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie ma w okolicy żadnej wysokiej góry, więc Mongo posłał chłopaka na dach. Niestety, spaprał tę robotę. Twój kolega wyszedł z wypadku obronną ręką. Mogło być gorzej, zważywszy wysokość, z jakiej spadł. Reszta dzieciaków też może mówić o dużym szczęściu, skoro wszyscy zdołali przeżyć. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Błękitna poświata ekranu nadała jego twarzy sinawe zabarwienie. — Na twoim miejscu nie liczyłbym zbytnio na pomyślny zbieg okoliczności, Mikey — dodał ironicznie. — Co... co ty knujesz? — wykrztusiłem sparaliżowany potwornym strachem. — Na razie nic — szepnął. — Wszystko będzie dobrze, o ile nie przerwiesz gry. Gdy odmówisz współpracy, pomyślę, jak cię ukarać. Wszystko będzie zależało od poziomu, na którym się zatrzymasz. Jesteśmy na czwórce? Pojedynki wojowników — to brzmi interesująco... chociaż wątpię, czy taki mięczak jak ty da sobie radę, kiedy przyjdzie do prawdziwej walki. Waliłem w klawisze jak oszalały. Minęła trzecia nad ranem, a ja byłem już na nogach. Jak pozbyć się barczystego osiłka, który siedział mi na karku? Wyczerpany i śpiący patrzyłem bezmyślnie na rozświetlony ekran, gdy niespodziewanie otworzyły się drzwi do mojego pokoju. Na progu stał ojciec. Potargane kasztanowate włosy sterczały jak koguci grzebień, a niedbale zarzucony szlafrok zwisał z ramion. — Michael... — zaczął spokojnie i rzeczowo lekko zachryp nięty tata. To była cisza przed burzą. — Możesz mi wyjaśnić, co to ma znaczyć? 32 3 — Zemsta komputerowych... 6 CAŁKOWITY ZAMĘT — Tato... — zacząłem niepewnie. Wprawdzie pasjonująca gra trochę mnie wciągnęła, lecz gdy ojciec niespodziewanie stanął w drzwiach, poczułem ulgę. Miałem nadzieję, że zdoła uwolnić mnie od straszliwej klątwy i pozbędzie się z domu na pastliwego siłacza, który mną pomiatał. Wydarzenia przybrały jednak całkiem inny obrót. Tata spokojnie rozglądał się po pokoju, jakby nie dostrzegł nic osobliwego. Można by pomyśleć, że widok dwumetrowego wojownika grożącego niewinnemu chłopcu całkiem mu spowszedniał! — Michael — rzucił ojciec — należy mi się chyba jakieś wyjaśnienie... Byłem zaskoczony. Natychmiast obróciłem fotel. Za mną nikogo nie było! Thor zniknął! — Już spałem, gdy niespodziewanie... — zająknąłem się i szeroko otworzyłem oczy ze zdumienia. Ujrzałem w końcu mego prześladowcę. Jakimś cudem spłaszczył się zupełnie. Jego podobizna ozdabiała teraz drzwi szafy. Gdybym nie wiedział, co się za tym kryje, mógłbym przysiąc, że to plakat wydrukowany na doskonałym kredowym papierze. Niestety, zdawałem sobie sprawę, że jasnowłosy wojownik może wrócić do swej dawnej postaci w mgnieniu oka. — Tam jest! — oznajmiłem, wskazując szafę. — On mnie 34 zbudził! Wylazł z komputera, żeby się nade mną znęcać, tato. Błagam, przepędź go z domu! — Michael... — przerwał ojciec marszcząc brwi. — Nie jestem w nastroju do żartów. — Ja wcale nie żartuję. Jestem śmiertelnie poważny. Potrzebuję twojej pomocy — zapewniłem łamiącym się głosem. Tata dotknął ręką mego czoła. W jego oczach widziałem niepokój. — Masz gorączkę? Odczuwasz mdłości? — Nie. Wierz mi, nie jestem chory — zapewniłem, odsuwając jego dłoń i spoglądając na podobiznę Thora zdobiącą szafę. Miałem ochotę krzyczeć na cały głos: Czy nie widzisz, że w moim pokoju grasuje komputerowe widmo? Daremny wysiłek! Tata uwierzyłby w istnienie Thora dopiero wówczas, gdyby niebezpieczny wojownik zmaterializował się przed nim w całej okazałości. — No cóż, wracaj do łóżka — polecił z westchnieniem zatroskany ojciec. Przetarł oczy. — Za dużo czasu spędzasz przy komputerze, Mikę. Mama bardzo się tym niepokoi. — Ma wiele zmartwień — brzmiała moja odpowiedź. Wyłączyłem komputer i wśliznąłem się pod kołdrę. — Ja również jestem zaniepokojony twoim postępowaniem — przyznał ojciec, odsuwając nadpaloną poduszkę i siadając obok mnie na posłaniu. Nie zwrócił uwagi na rozsypane wokół sczerniałe pióra. — Umiejętność korzystania z komputera jest ogromnie ważna — przypomniałem. — To moja najmocniejsza strona i dlatego nauczyciele dużo ode mnie wymagają. — Jesteśmy dumni z twoich osiągnięć — oznajmił tata pojednawczym tonem. — Pamiętaj jednak, że chłopiec w twoim wieku powinien spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu. Musisz częściej wychodzić. Powinieneś grać w piłkę i jeździć na rowerze. Znałem ten wykład na pamięć. Dziesiątki razy słyszałem po- 35 dobne argumenty. Szkoda, że nie posłuchałem ojca wczoraj po południu zamiast... — Muszę ci narzucić pewne ograniczenia. Możesz spędzać przy komputerze tylko dwie godziny dziennie — stwierdził ojciec. — Ależ, tato... — jęknąłem. — Dwie godziny dziennie i ani minuty dłużej. Mówię serio. — Wstał i podszedł do drzwi. Mimochodem zerknął na plakat z wizerunkiem Thora. — Cóż to za dziwaczna postać? — Facet nie z tego świata — mruknąłem. — Dobranoc, Mikey
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.