– Rufusa już znasz...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ten obok niego to Hiqar, dowódca gwardii, który mnie strzeże. Poznasz go lepiej, jeżeli spróbujesz się uchylić od skorzystania z naszej go¶cinno¶ci – poinformował Belhadad. Demetrios usiłował uprzejmie się u¶miechn±ć. – Zaszczyciłe¶ mnie niespodziewanym zaproszeniem, ale nie mogę nadużywać twej wspaniałomy¶lno¶ci. Jestem kupcem. Zbyt długa nieobecno¶ć zaszkodziłaby moim interesom. – Twoja wizyta u mnie zakończy się wspólnym posiłkiem. Jednak podzielę się z tob± chlebem i sol± dopiero wtedy, kiedy będę pewien twojej przyjaĽni. I twoich ludzi. – Mogę odpowiadać za siebie, ale nie za innych. Belhadad skin±ł na Rufusa. – Skończmy z tym pustosłowiem, Demetriosie – powiedział Rzymianin. – Pomimo wszelkich niebezpieczeństw odł±czyłem się od karawany, żeby szybciej tu dotrzeć. Wysłałem żołnierzy do Cezarei i przybyłem tu z Mukhatarem, żeby ostrzec księcia. – Przed czym? Belhadad zamkn±ł oczy. Niby przypadkiem wycelował ostrze sztyletu w pier¶ Demetriosa. Hiqarowi zadrżały wargi, a Rufus westchn±ł. – Fatalny pocz±tek – skrzywił się centurion. – Wiesz dobrze, że jestem człowiekiem Sejana. Ja z kolei wiem, że zajmujesz się wywiadem handlowym. Pozostały jeszcze dwa rodzaje służb specjalnych: ludzie zwi±zani z wojskiem i dawni szpicle Liwii Augusty. Sejan szykuje kampanię przeciwko Belhadadowi. Być może pozostałe organizacje szpiegowskie wezm± w niej udział. Możesz co¶ dodać? – Niewiele. – Nie wierzymy ci – odezwał się Hiqar. – Spędziłem wiele miesięcy w podróży – tłumaczył Demetrios. – Przemierzałem szlaki z Rzymu do Aleksandrii i dalej w górę Nilu, póĽniej jeszcze na południe od Meroe i w końcu stamt±d do Adane. Kto mógłby mi po drodze przekazywać wie¶ci z Rzymu? – Na pocz±tek wystarczy nam to, co usłyszałe¶ przed wyjazdem. – Belhadad otworzył oczy i wysun±ł rękę ze sztyletem nieco do przodu, w kierunku Demetriosa. – Niewiele wiem, ale mogę to powiedzieć tylko swoim przełożonym. Obowi±zuje mnie tajemnica. Jeżeli przekażę informacje komu¶ innemu, stanę się zdrajc±. A kto uwierzy w prawdomówno¶ć zdrajcy? – Nie chodzi o zdradę, tylko o to, żeby ustrzec Rzym przed popełnieniem niewybaczalnego błędu – o¶wiadczył Rufus. – Wymy¶liłe¶ sobie tak± wymówkę, żeby usprawiedliwić własne postępowanie – roze¶miał się szyderczo Demetrios. – To, że opu¶ciłe¶ swoich ludzi i działasz na szkodę kraju. Jaki bł±d masz na my¶li? Miał zamęt w głowie i potrzebował czasu na zastanowienie. Dlaczego Rufus wysłał swoich podwładnych do Cezarei? Po co opowiadał mu o Mukhatarze i tajnych służbach? I czy człowiek, którego spotkał przy wodopoju w Ao Hidis to naprawdę Lucjusz Postumus? Bardzo prawdopodobne, ale co tu robi? – Widziałe¶ Ao Hidis. My¶lisz, że łatwo je zdobyć? – spytał Rufus. – Zamierzam zapobiec bezsensownej wojnie i niepotrzebnym ofiarom. Ksi±żę zapewnia równowagę sił na wschodzie. Jeżeli opanujemy Ao Hidis i zniszczymy Belhadada, kto przeszkodzi Partom porozumieć się z Nabatejczykami i zagarn±ć cał± Arabię i Babilonię? A kiedy do tego dojdzie, cała wschodnia cze¶ć cesarstwa zamieni się w wielk±, krwawi±ca ranę. – Twój pan, potężny Sejan, bardzo się ucieszy. – Obawiam się, że mój pan otrzymał od innych służb fałszywe informacje. Kiedy mu powiem, kto go wprowadził w bł±d i jakie byłyby konsekwencje fałszywych posunięć, podziękuje mnie, tobie, a nawet Belhadadowi. – On chyba nie może nam pomóc – stwierdził Hiqar. – Istniej± ¶rodki, żeby przywrócić człowiekowi pamięć. – Znam je. Zimne, gor±ce, ostre i tępe. Ale na to mamy jeszcze czas. Lepiej pozwólmy mu spokojnie się zastanowić. W samotno¶ci. – Co o tym my¶lisz? – zapytał Belhadad Rufusa. – Trudno powiedzieć. Prowadzimy niebezpieczn± grę. Taniec na linie nad ostrzami włóczni. Niezależnie, na któr± stronę spadniemy, czeka nas ¶mierć. Musimy doj¶ć do końca. Chyba Hiqar ma rację. Kiedy Demetrios się zastanowi, może nam pomóc. Jeżeli nie, zawsze można wykorzystać inne możliwo¶ci. – Niech pomy¶li do jutra – Belhadad skin±ł głow±. – I nie zapominaj, mój niewdzięczny go¶ciu, o życiu swoich przyjaciół. – ChodĽ – rozkazał Hiqar i wstał. – Czy mamy cię zmusić? Demetrios potrz±sn±ł głow± i podniósł się z miejsca. Rufus również skierował się do wyj¶cia. Nie zaprowadzili go z powrotem do Glauke i Raviego, tylko do zimnej piwnicy pod dziedzińcem. Przez niewielki otwór wysoko pod sklepieniem wpadało niewiele ¶wiatła. Wartownik przyniósł mu zwinięt± matę, gliniany cebrzyk, chleb i dzban wody. Kiedy już ustawił wszystko w k±cie, Hiqar napomniał go: – Radzę ci dobrze się zastanowić. Wielu już zginęło z powodu bezmy¶lno¶ci. – Nie próbuj zostać przeciwieństwem Regulusa – dodał Rufus. – Nie jeste¶ przecież Rzymianinem, tylko Grekiem. Lepiej pomy¶l o Efialtesie z Trachit. – Kto to taki? – zainteresował się Hiqar
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.