ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Czy taka tkanina została odnaleziona?
Zawahałem się.
Marku Krassusie, wybacz moją śmiałość, ale proszę cię, byś nie dzielił się tą
informacją
z nikim innym. Wiedzą o tym tylko Gelina, Mummiusz i dwaj niewolnicy. Tak,
znaleziono
taką tkaninę, przesiąkniętą krwią, przy drodze niedaleko stąd, gdzie ktoś
usiłował wyrzucić ją
do morza.
Krassus spojrzał na mnie badawczo.
To jest właśnie jedno z twoich odkryć, którymi nie chciałeś się ze mną
podzielić,
czekając, aż przefermentują w twej głowie?
Tak.
Przykucnąłem, rozglądając się za śladami krwi. Za pomocą wełnianego płaszcza
trudno
byłoby je usunąć z ciemnego dywanu, ale w tym kiepskim świetle niczego nie
mogłem
wypatrzeć.
Dlaczego zabójcy mieliby przenosić zwłoki gdzie indziej? Krassus podniósł
statuetkę
lewą ręką, a palcami prawej przesunął po zakrzepłej między fałdami krwi, po czym
odstawił
ją na stół, wykrzywiając usta.
Powiedziałeś: zabójcy, nie zabójca, Krassusie zauważyłem.
Ci niewolnicy...
Być może ciało przeniesiono do atrium i wyryto ten napis właśnie po to, by
zasugerować, że to czyn niewolników, i odwrócić naszą uwagę od prawdy.
A może to niewolnicy celowo przenieśli je w najbardziej publiczne miejsce w
całym
domu, by wszyscy mogli ujrzeć ich krwawe dzieło i zadrżeć przed imieniem
Spartakusa?
Na to nie znalazłem odpowiedzi. Jedna wątpliwość utorowała drogę następnym.
Istotnie, wydaje się mało prawdopodobne, by zbrodnia została popełniona tu, w
tym
pokoju, i nikt tego nie usłyszał zastanowiłem się. Zwłaszcza jeśli nastąpiła
w wyniku
kłótni albo jeśli Lucjusz zdołał krzyknąć. Gelina śpi tuż naprzeciwko, z
pewnością hałas by ją
obudził.
Krassus uśmiechnął się ironicznie.
Geliny możesz nie brać pod uwagę. Ona śpi jak zabita. Pewnie zwróciłeś uwagę,
jak
bez umiaru pije wino? To nie jest nowy nałóg. Po korytarzu mogłyby w takt
cymbałów pląsać
tancerki, a Gelina nawet by się nie przewróciła na drugi bok.
Wobec tego pytanie brzmi: dlaczego Lucjusza Licyniusza zamordowano tu, w
bibliotece?
Nie, Gordianusie, pytanie brzmi tak samo jak do tej pory. Gdzie są dwaj
zbiegli
niewolnicy? Nie byłoby żadną niespodzianką, gdyby ten Zeno, sekretarz Lucjusza,
zabił go
właśnie tutaj, gdzie często razem pracowali. Młody stajenny Aleksandros mógł być
tu z nimi.
Podobno umiał czytać i rachować, i Zeno wykorzystywał go czasami do pomocy. Być
może
to ten Aleksandros popełnił morderstwo. Jako stajenny ma dość siły, by
przeciągnąć ciało, a
jako Trak miałby czelność wypisać imię swego krajana na posadzce. Coś mu
przeszkodziło i
uciekł, zanim zdążył dokończyć napis.
Ale przecież nikt ich nie widział. Ciało znaleziono dopiero rano.
Może akurat zahuczała sowa albo kot potrącił kamyk. Krassus wzruszył
ramionami.
A może ten Trak jeszcze się nie nauczył pisać litery K i musiał zrezygnować z
dalszego
ciągu? dodał żartobliwie, przecierając oczy kciukami. Wybacz mi,
Gordianusie, ale na
dziś mam dosyć. Nawet Marek Mummiusz udał się na spoczynek i chyba powinienem
pójść
w jego ślady.
Podniósł znów Herkulesa i postawił go na piedestale.
Pewnie to jest kolejny z twoich sekretów, które wymagają fermentacji?
powiedział.
Wspomnę więc o nim jedynie Morfeuszowi we śnie.
Lampa oświetlająca korytarz przygasała. Minąłem drzwi do sypialni Geliny,
stąpając
cicho mimo zapewnień Krassusa o jej twardym śnie. W mroku ogarnęło mnie dziwne
uczucie; to właśnie tędy ciągnięto martwego lub umierającego Lucjusza
Licyniusza.
Obejrzałem się przez ramię, niemal żałując, że odrzuciłem ofertę strażnika
odprowadzenia
mnie do mojego pokoju.
W atrium, spowitym teraz księżycową poświatą, przystanąłem na długą chwilę. Dom
był
spokojny, ale niezupełnie cichy. Fontanna wciąż pluskała; dźwięk odbijał się
echem od ścian i
z pewnością był wystarczająco głośny, by zagłuszyć odgłos kroków poruszającego
się skrycie
mężczyzny. Czy jednak mógłby zagłuszyć również wysokie tony wydawane przez
drapiący
po kamieniu nóż? Ciarki przeszły mnie na samą myśl o takim dźwięku.
Kątem oka dostrzegłem dziwny kształt, jakby biały welon unoszący się przy
marach.
Wzdrygnąłem się, a serce mi załomotało żywszym rytmem, zanim się zorientowałem,
że to
tylko pasmo dymu kadzidlanego pochwycone w snop księżycowego światła. Zadrżałem,
kładąc to na karb wilgotnej i chłodnej nocy. Wszedłem schodami na piętro.
Musiałem
pomylić kierunki i zgubiłem drogę. Korytarz oświetlały nikłe płomyki
rozmieszczonych z
rzadka lamp, poza tym przez okna wpadały promienie księżyca, a mimo to nie
mogłem się
zorientować, gdzie jestem. Usiłowałem, nasłuchując, odnaleźć kierunek ku zatoce,
ale
słyszałem jedynie ciche bulgotanie gorącej wody w tak wychwalanych rurach Oraty,
biegnących w ścianach i pod posadzką. Minąłem jakieś zamknięte drzwi i zdawało
mi się, że
słyszę cichy śmiech. Rozpoznałem głęboki głos Marka Mummiusza, któremu wtórował
inny,
bardziej miękki
|
WÄ
tki
|