ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
To prawda, odkąd wszyscy zaczęli kochać swoje łysiny (i cieszyć się
z nich), nikt już nie produkował cudownych, przełomowych mikstur, lecz pan Mead
znalazł w magazynie starej apteki zapomniane pudło płukanki do włosów. Pan bierze,
ile chce powiedział sprzedawca. Oddam je za przytulenie. Na co pan Mead walnął
go w głowę i odparł: Jak będę chciał się poprzytulać, to sam poproszę. Tak więc,
odkąd wyruszyli w tę podróż, pan Mead, nadal tocząc boje z nieuchronną utratą
włosów, regularnie oblewał się owym tonikiem.
To nie byle podróbka oleju wężowego upierał się. Ten płyn naprawdę
regeneruje mieszki włosowe pod powierzchnią skóry.
Jak pan sobie chce, panie Mead.
Pod tylnym siedzeniem siedział oszalały z rozpaczy pan Muggins, który po latach
pogardy ze strony Edwina i kilku zamachach ze strony mafii teraz miauczał żałośnie.
Na tylnym siedzeniu rozpierał się pan Etyka, gotów na wszystko i pełen nadziei, że uda
mu się na śmierć zatłuc osobę ukrywającą się pod pseudonimem Tupak Soiree. (Nie
byłoby tak do końca nieetyczne, gdybyśmy poćwiartowali tego całego McGrearyego,
ale powolutku stwierdził, na co Edwin zareagował: Nikogo nie będziemy
ćwiartować. Jeżeli tylko okaże się skłonny do współpracy).
Wszyscy trzej krzyżowcy łysiejący Baby Boomer, chudy jak strach na wróble
przedstawiciel Pokolenia X oraz bezduszny doktor filozofii mieli na sobie ubrania
w podobnych odcieniach, ultrahipisowskie luźne szatki. Na niebie wisiały ciężkie
chmury, oświetlenie na autostradzie było minimalne, lecz czymże byłaby powieść drogi
bez odrobiny mroku?
Cholera, nieźle wyglądamy powiedział pan Mead, przeglądając się w tylnym
lusterku. (Oczywiście użył my w sensie królewskim). Obecna była jeszcze jedna
osoba, choć tylko duchem: na tablicy rozdzielczej, tam gdzie ekwadorscy kierowcy
autobusów przyklejają wizerunki Matki Boskiej lub Serca Jezusowego, widniało stare
i nieco zamazane zdjęcie May Weatherhill, uchwyconej w ruchu, śmiejącej się w oparach
wina, z zamkniętymi oczami i rubinowymi ustami czekającymi na pocałunek, który
nigdy miał się nie pojawić.
Już dawno zostawili za sobą pejzaż miejski. Teraz szczyty wzgórz pokrywały pola
kukurydzy i uginających się tyk fasoli. Malutkie anonimowe miasteczka pojawiały się
i znikały, a pustynia zbliżała się wielkimi krokami.
W samochodzie rozmowa krążyła wokół braku sensu życia. W pewnej chwili pan
Mead, co było do przewidzenia, zaczął się rozwodzić nad utraconym idealizmem lat
sześćdziesiątych.
Woodstock powiedział był doniosłym wydarzeniem w nowoczesnej historii.
Pan Etyka wybuchnął głośnym śmiechem.
Jasne! Hedonizm nastolatków w przebraniu społecznego sumienia. Wielkie rzeczy.
Ta twoja rewolucja, jeszcze zanim się zaczęła, stała się częścią systemu.
Pan Mead odwrócił się do Edwina i powiedział dla wyjaśnienia:
Nasz Bob był kiedyś marksistą.
Kiedyś? Pan Etyka wychylił się do przodu. Nadal nim jestem. Coś ci powiem,
marksizm to coś więcej niż tylko ideologia. To była religia. Pewnie, teraz może się
wydawać przestarzały, ale w tamtych czasach wstrząsnął całym światem. Wtedy
odbywała się walka: kapitalizm kontra materializm dialektyczny. To dopiero były
czasy, przyjacielu.
Jesteś komuchem? spytał Edwin, szeroko otwierając oczy. Prawdziwym,
żywym komuchem? Dla osoby z pokolenia Edwina zetknięcie się z komunistą
równało się ujrzeniu na własne oczy człowieka z Cro-Magnon.
Zabawne ciągnął pan Etyka że u podstaw obu tych systemów leżały podobne
założenia. Komunizm. Kapitalizm. Oba wzięły się z przekonania, że istotą życia jest
konflikt, współzawodnictwo. Oba opierały się na pojęciach nierówności i niepokojów
społecznych. Jeden się nimi upajał, drugi je potępiał, lecz oba brały je za pewnik.
Łączyło je więcej podobieństw, niż nam się wydaje. A teraz... prześladuje mnie pewna
niepokojąca wątpliwość.
Jaka? spytał pan Mead.
A jeżeli ta cała afera ze szczęściem ma sens? Co, jeżeli właśnie do tego zdąża
świat? Nie do socjalistycznego raju, nie do kapitalistycznego kultu troski o własny
interes, lecz do końca konfliktu? Końca niepokojów? A jeżeli taki właśnie jest cel naszej
podróży? Pospolita Ameryka. Rozwodniona i homologiczna. Szczęśliwa. Szczera.
Nijaka. Bezkrwista.
I o to tyle krajów walczyło przez tyle lat? spytał pan Mead.
Może zadumał się pan Etyka. Może tak wygląda koniec naszej historii
|
WÄ
tki
|