ďťż

„Tygodnik Solidarność" pisał o nich, że „mają wszelkie powody czuć się przegranymi...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Bo kiedy było ciężko, i trzeba było nadstawić karku, przewieźć bibułę, byli potrzebni, ale kiedy w wolnej Polsce rozdzielało się posady, funkcje i zaszczyty —już nie". Kuroń, odpierając zarzut, iż faworyzuje esbeków, burknął: „ — Potrzebni mi są fachowcy z kompetencjami!". Naiwni eks-towarzysze walki mieli kompetencje do czegoś innego — nie te, co trzeba. Byli tragarzami KOR-u, ale nie członkami różowego „Salonu" — cecha dyskwalifikująca tout court. 2. Gensek honorowy Gdyby trzeba było scharakteryzować prof. B. Geremka jednym zdaniem, rzekłbym tak: bardzo sympatyczny pan, który wyznaje bardzo niesympatyczne poglądy i stosuje bardzo niesympatyczne chwyty. Lecz profesor, który zawsze kochał grać role królów, a nie role halabardników, obraziłby się, gdybym poświęcił mu tylko jedno zdanie, bo przecież J. Kuroniowi poświęciłem kilka stron. Więc ad (ge)rem. Kiedy już wspomniałem raz jeszcze Kuronia, zacznijmy od jego opinii o Geremku. Któregoś dnia Kuroń wytłumaczył jednemu z braci Kaczyńskich: „ — Ty się nie dziw, że Geremek jest często przeciwko różnym przedsięwzięciom. On je ocenia w zależności od tego, czy sam w tym uczestniczy i odgrywa czołową rolę, czy nie. Jeśli nie odgrywa, to jest źle, jeśli odgrywa, dobre. No, każdy ma w sobie trochę tego rodzaju tendencji, ja oczywiście też, ale jednak jestem w stanie powiedzieć o czymś coś dobrego, mimo że w tym nie uczestniczę, a Geremek nie". Mimo że ja nie uczestniczę w różowym „Salonie" pana Geremka i spółki, „jednak jestem w stanie" powiedzieć o nim (o Geremku) coś dobrego: ten człowiek ma wygląd biblijnego (starotestamentowego) proroka-arystokraty. Zauważono to już dawno. Pewien rozmówca red. J. Paradowskiej (dziennikarskiej gwiazdy czerwonej „Polityki") tak jej opisał Geremka: „ — Typ arystokraty. Nie słucha ludzi, jeżeli z góry założy, że nie mają mu nic do powiedzenia. Moim zdaniem jest to jego dramat i dramat wielu polityków jego obozu (...) Ma dar stwarzania konfliktów". O geremkowskim darze stwarzania pozorów arystokratyczności-monarchiczności-profetyczności (a przy okazji o sile różowego Salonu Wpływu jako swoistej „grupy trzymającej władzę") pisał też J. Urban („Atlas Urbana"): „Geremek należy do trzech-czterech ludzi, którzy rządzą Polską. Zabawne, że mając taki łeb i taką władzę, dba o to, aby tę swoją rolę akcentować i uzewnętrzniać każdym słowem i gestem. Mówi, podkreślając intonacją, że cokolwiek wypowie, ma to wartość i wagę worka złota. Nosi się jak monarcha, na oczach milionów wręcz puchnie od ważności. Takie przedstawienia urządzają sobie na ogół ludzie, którzy władzy nie mają, lecz obnoszą tylko jej pozór. Tymczasem to polityk poważny i rozważny, a władzę ma rzeczywiście. Jednym słowem, facet wyjęty jakby z prowincjonalnego teatrzyku, który nieudolnie i mozolnie udaje kogoś, kim rzeczywiście jest". Kim rzeczywiście jest Geremek ustalał m.in. prof. J. R. Nowak, pomieszczając biogram w „Czarnym leksykonie" (1998); warto zaczerpnąć stamtąd kilka sądów: „Przy każdej okazji profesor Geremek stara się, z wielkim napuszeniem, stworzyć obraz człowieka obdarzonego swego rodzaju posłannictwem, wręcz misją dziejową (...) Zawsze kojarzył mi się głównie z postaciami wielkich faryzeuszy z historii. Dobrotliwe miny i pełen namaszczenia i zatroskania o rodaków głos ukrywały niemałe stężenie jadu, z jakim czaił się na swych przeciwników, lecz umiał zawsze dobrze ukrywać te mniej nobliwe swoje uczucia i z rzadka tylko zawodziły go nerwy (...) Reklamowany w Ťróżowychť mediach jako niezwykły umysł, największy z geniuszy politycznych (...) Dość powszechnie był i jest oceniany jako mistrz zakulisowych manipulacji (...) Jest prawdziwym mistrzem dezinformacji i kłamstwa. Gdyby byt średniowiecznym władcą, na pewno przeszedłby do historii z przydomkiem ŤKłamliwyť (...) Umie z dnia na dzień zaadaptować na swe potrzeby pogląd, który był mu obcy jeszcze wczoraj (...) Szara eminencja UD, a później UW (...) Unijny guru". Nie ze wszystkimi tezami prof. Nowaka się zgadzam, sądzę bowiem, iż co najmniej dwie z tych opinii lepiej pasowałyby do A. Michnika — jako średniowieczny władca ksywkę „Kłamliwy" prędzej zyskałby wybiórczy „Adaś" niż unijny „Bronek", i również tamten, a nie Geremek, jest od dawna salonowym guru nad Wisłą. „Guru" to mentor, mistrz, belfer, i takiego właśnie opiniotwórcę-przewodnika, zwornik „Salonu", tubę definitywną, gra już piętnaście lat szef „Gazety Wyborczej", z dużym skutkiem, bez dwóch zdań. Prof. R. Legutko: „Wpływ Michnika na niektórych ludzi jest tak duży, a jego retoryka tak silnie działająca, że pojawiła się rzesza osób, które przyjęły jego schemat jako słowo objawione. Mówią one ŤMichnikiemť i myślą nim w sposób bezrefleksyjny; od krytycznego namysłu powstrzymuje je mocne przekonanie, ze skoro Mistrz walczy z Ciemnogrodem, to krytykować go może również tylko Ciemnogród". Natomiast B. Geremek nie pretenduje do roli guru, gra raczej patriarchę „Salonu", autorytet olimpijski brodaty, swoistego Jowisza czy Jehowę po świecku, rzeczywiście będąc „szarą eminencją" różowego Salonu Wpływu w naszym państwie. Współzakładał i ROAD, i Unię Demokratyczną, i Unię Wolności, nigdy jednak nie został przewodniczącym tych partyjnych struktur — zawsze sterował partią „Salonu" z tylnego siedzenia (tuż za plecami szofera), ergo: spoza kulis. Anglosasi zwą podobnych sztukmistrzów: „wire-puller" (machinator; ten, który rusza sznurkami marionetek). Był i jest wiecznym gensekiem honorowym (rosyjskie „gensek" — generalny sekretarz partii), ale praktycznie mającym realną władzę naczelną. Taki „pułkownik czyli generalissimus". Jak symbol brzmiało otwarcie przez formalnego szefa UD jej kongresu: „ — Oddaję obrady w doświadczone i sprawdzone ręce Bronisława Geremka". J. R. Nowak: „Dla kosmopolitycznych elit Ťwarszawkiť i Ťkrakówkať nie ma większego polityka niż Geremek". Ten „największy polityk", przemawiając do krajów Europy w Strasburgu (przemawiał jako deputowany Parlamentu Europejskiego — lipiec 2004), ubolewał, że Polska była długo, wbrew swej woli, odcięta od Europy cywilizowanej. Nie dodał tylko, że tę Polskę odcięła wysługująca się Kremlowi partia renegatów, w której on pracował (i to jako lokalny VIP) przez całe osiemnaście lat. Rzekł również wtedy: „ — Znacie mnie, znacie mój życiorys". Miał na myśli ostatnie piętnaście lat — reszta jest milczeniem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.