ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Świetny Paryż nie zna tych twarzy wyblakłych od moralnych lub fizycznych cierpień. Ale Paryż to prawdziwy ocean. Możecie rzucać weń sondę, nigdy nie poznacie prawdziwej jego głębokości. Przebież-cie go, opisujcie, choćbyście nie wiem jak go przebiegali i opisywali, choćby nie wiem jak liczni i gorliwi byli badacze tego morza, zawsze znajdzie się jakaś dziewicza ustroń, nieznajoma czeluść, kwiaty, perły, potwory, coś niesłychanego, zapomnianego przez literackich nurków. Pensjonat Vauquer jest jedną z tych ciekawych potworności.
' Dwie postacie tworzyły uderzający kontrast z ogółem pensjonarzy i przychodnie h. Mimo iż Wiktoryna Taillefer^blada była ową chorobliwą bladością młodych dziewcząt''dotkniętych chlorozą18, a jej smutek, jej nieśmiałość, uboga i skromna postać miały coś zbliżonego z powszechnym cierpieniem stanowiącym tło tego obrazu - twarz jej nie była stara, ruchy i głos były świeże. Ta smutna młodość przypominała roślinę o pożółkłych liściach, świeżo zasadzoną w nieżyczliwym gruncie. Rudawa płeć, płowe włosy, zbyt szczupła kibić tchnęły wdziękiem, jaki dzisiejsi poeci znajdują w posążkach średniowiecza.
16 szlachtuz - (z niem.) rzeźnia.
17 Raton, Bertrand- postacie z bajki Lafbntaine'a, "Raton" oznacza tu człowieka bez skrupułów, który wysługuje się możniejszym "Bertrandom". W r. 1833 komediopisarz Scribe przypomniał te postacie w swej komedii politycznej Bertrand i Raton.
18 chlorozą - (z łac.) anemia, niedokrewność; przy chorobie tej często występuje stała bladość twarzy.
\ 16
r
Szare podkrążone oczy wyrażały chrześcijańską słodycz i rezygnację. ) Niekosztowny strój zdradzał młode kształty. Była ładna przez kontrast. W szczęściu byłaby urocza: szczęście jest poezją kobiet, jak strój ich barwiczką. Gdyby balowe upojenie rzuciło swe różowe blaski na tę bladą twarzyczkę; gdyby słodycze wykwintnego życia ubarwiły te zapadłe policzki; gdyby miłość ożywiła te smutne oczy, Wiktoryna mogłaby iść o lepsze z najładniejszymi. Brakowało jej tego, co stwarza drugi raz kobietę: stroju i czułych słówek. Historia jej mogłaby wypełnić całą książkę. Ojciec Wiktoryny podejrzewając, że to dziecko nie jest jego, nie chciał jej przy sobie, wyznaczył córce jedynie sześćset franków rocznie i obszedł prawo, aby przekazać cały majątek synowi. Pani Couture, daleka krewna matki, która niegdyś schroniła się u niej, aby umrzeć z rozpaczy, zaopiekowała się sierotą jak własnym dzieckiem. Nieszczęściem wdowa po komisarzu nie posiadała nic poza rentą wdowią i emeryturą; mogła pewnego dnia zostawić biedną dziewczynę, bez doświadczenia i środków, na pastwę losu. Poczciwa kobieta prowadziła Wiktorynę na mszę co niedzielę, do spowiedzi co dwa tygodnie, aby z niej zrobić na wszelki wypadek nabożną dziewczynę. Miała słuszność. Uczucia religijne otwierały przyszłość odtrąconemu dziecku, które kochało ojca, które co roku pukało do ojcowskich drzwi, nieubłagalnie zamkniętych. Brat, jedyny naturalny pośrednik, nie odwiedził jej ani razu w ciągu czterech lat i nie posyłał żadnej pomocy. Błagała Boga, aby otworzył oczy ojca, aby zmiękczył serce brata: nie oskarżając ich, modliła się za obu. Pani Couture i pani Vauquer nie znajdowały w słowniku dość obelżywych słów, aby napiętnować to postępowanie
|
WÄ
tki
|