134 13 Kolacja przebiegała w milczeniu...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Alfred Tannenberg unikał rozmowy z Ahmedem, który również nie przejawiał zainteresowania rozmow± z dziadkiem żony. Gdy tylko skończyli je¶ć, Clara poprosiła dziadka, by jeszcze nie odchodził od stołu. — Czego chcesz? — Chcę, żeby¶my porozmawiali. Nie mogę, wytrzymać napięcia między tob± a Ahmedem. Musisz mi powiedzieć, co się stało. MężczyĽni popatrzyli na siebie, nie wiedz±c, co odpowiedzieć. Ciszę przerwał Ahmed: — Ja i twój dziadek mamy różne pogl±dy na pewne sprawy. — Aha! I to oznacza, że postanowili¶cie ze sob± nie rozmawiać, tak? Przecież pogr±życie w ten sposób cały nasz plan! Nie można niczego zacz±ć, skoro w tym domu panuj± takie nastroje. O co chodzi? Na czym polega ta różnica zdań, że patrzycie na siebie, jakby¶cie mieli skoczyć sobie do gardeł? Alfred Tannenberg nie zamierzał się tłumaczyć przed swoj ± wnuczk±, a tym bardziej przed jej mężem. Cała ta rozmowa wydawała mu się poniżaj±ca. — Claro, nie będziemy o tym rozmawiali. Zajmij się organizowaniem prac, cała odpowiedzialno¶ć będzie spoczywać na tobie. Gliniana Biblia należy do ciebie, to ty musisz j± odnaleĽć i przechować. Cała reszta jest nieważna w porównaniu z tym, co nas czeka. A, prawda, jeszcze ci nie mówiłem… Wyjeżdżam na kilka dni do Kairu. Jednak zanim wyjadę, zostawię ci do¶ć pieniędzy, by¶ mogła zacz±ć działać. Będziesz musiała je przy sobie nosić i rozs±dnie wydawać. Chcę, by zawsze była przy tobie Fatima. — Fatima? Ależ dziadku, jak mogę zabrać Fatimę na wykopaliska? Co tam będzie robiła? — Opiekowała się tob±. Kiedy Tannenberg co¶ postanowił, nikt nie odważył mu się przeciwstawić, nawet Clara. 135 — Zgoda, dziadku, ale czy ty z Ahmedem nie mogliby¶cie się pogodzić? Czuję się niezręcznie w tej sytuacji… — Dziecko, nie wtr±caj się. Zostaw to tak, jak jest. Ahmed przez cały czas milczał. Kiedy Tannenberg wyszedł, popatrzył na Clarę z gniewem w oczach. — Nie mogła¶ sobie darować? Nie zawsze musi panować atmosfera jak na imieninach. — Słuchaj, Ahmedzie, nie wiem, co się stało, widzę jednak, że już od jakiego¶ czasu dziwnie się zachowujesz. Jakby¶ był bez przerwy zły. Dlaczego? — Jestem zmęczony, Claro, nie podoba mi się sposób, w jaki żyjemy. — Co masz na my¶li? — Zamknięci w Żółtym Domu, na łasce Alfreda. On wyznacza nam granice, dyktuje, co mamy robić. Czuję się tu jak więzień. — To dlaczego nie odejdziesz? Nie mogę cię zmusić, żeby¶ ze mn± został, i nie zamierzam cię o to prosić. — Czy to zachęta, żebym odszedł? Nie przyszło ci do głowy, że może oboje powinni¶my odej¶ć? — Ja stanowię czę¶ć Żółtego Domu, nie mogę uciec przed dam± sob±. Zreszt±, Ahmedzie, mnie jest tu dobrze. — Chciałbym znów zamieszkać w San Francisco. Tam byli¶my szczę¶liwi. — Ja jestem szczę¶liwa tu, w tym kraju. Jestem Irakijk±. — Wcale nie, urodziła¶ się tutaj, ale to wszystko. — Chcesz mi wmówić, że nie jestem obywatelk± tego kraju? Urodziłam się tutaj, tu się wychowałam i tu byłam szczę¶liwa, i chcę, żeby nadal tak było. Nie zamierzam nigdzie się wyprowadzać, wszystko, czego pragnę, jest tu. — A ja nie znajduję tu tego, czego pragnę, i wiem, że nie ma tego ani w tym domu, ani w tym kraju. Irak nie ma przyszło¶ci. — Co chcesz zrobić? — Chcę wyjechać, Claro. — Ruszaj ¶miało, Ahmedzie, ja nie kiwnę palcem, by cię zatrzymać. Za bardzo cię kocham, żeby cię przekonywać, by¶ został, skoro jeste¶ to nieszczę¶liwy. Mogę ci w czym¶ pomóc? Ahmeda zdziwiła reakcja Clary. Poczuł się urażony w swojej męskiej dumie. - 136 - — Pomogę ci znaleĽć Glinian± Biblię. Wydaje mi się, że możesz potrzebować mojej pomocy, zwłaszcza je¶li twój dziadek wybiera się teraz do Kairu. Potem wyjadę. Wprawdzie nie wpuszcz± mnie do Stanów, ale poszukam schronienia we Francji albo w Wielkiej Brytanii, zaczekam, aż przestan± traktować Irakijczyków jak zadżumionych i będę mógł wrócić do San Francisco. — Nie musisz tu zostawać, Ahmedzie. Doceniam twoj± chęć pomocy, ale czy naprawdę uważasz, że to dobry pomysł, by przez następne miesi±ce żyć jak gdyby nic, wiedz±c, że i tak wyjedziesz? — A ty do mnie nie doł±czysz? — Nie, ja zostanę w Iraku. Chcę tu mieszkać. Podobało mi się w Ameryce, tak, byli¶my tam szczę¶liwi, ja jednak nigdy nie opu¶ciłabym Orientu. Moje życie upłynęło między Irakiem, Egiptem, Jordani± i Syri±. Owszem, chciałabym kiedy¶ wpa¶ć do Nowego Jorku i San Francisco, ale tylko na chwilę. Powtarzam, do końca życia chcę mieszkać tutaj. — Zdajesz sobie sprawę, że to pocz±tek naszej separacji? — Tak. Bardzo mi przykro z tego powodu, bo cię kocham, ale s±dzę, że żadne z nas nie powinno rezygnować z bycia sob±, bo skończymy, nienawidz±c się. — Je¶li nie chcesz, żebym został, postaram się znaleĽć jaki¶ sposób, by wydostać się z Iraku. — Mój dziadek może ci w tym pomóc. — Nie s±dzę. — Zapewniam cię, że to zrobi. — Tak czy inaczej, zastanów się nad moj± propozycj±. Nie mam nic przeciwko temu, by zaczekać jeszcze parę miesięcy. Wiem, że mogę ci się przydać, bardzo chciałbym ci pomóc. — Do¶ć już rozmów na dzi¶, Ahmedzie, pozwól, że się zastanowię. Gdzie będziesz dzisiaj spał? — Na kanapie w moim gabinecie. — To dobrze
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.